Za pare miesiecy czeka mnie kolejna przeprowadzka, juz nie licze ktora w moim zyciu (albo nie – moze wlasnie policze, bo az sama jestem ciekawa – dziewietnasta).
Tym razem zamierzam tam troche pomieszkac, bo wiecie – tym razem jest INACZEJ :)
Jest zycie jak w Madrycie.
Wczoraj stuknely cioci 43 lata, az sie wierzyc nie chce. Poszlismy jesc. I pierwszy raz bylam w restauracji, w ktorej jedyny kelner byl rowniez jedynym dostawca zamowien take-away. Troche nas zamurowalo, gdy nagle zawinal sie z sali z pakunkiem w jednej dloni i motocyklowym kaskiem w drugiej, po to by wrocic, jakby nigdy nic, 15 minut pozniej, i z usmiechem na ustach zapytac nowo przybylych klientow, czy dlugo juz czekaja.
(Acha, motocykl mu nie odpalil, mimo stu prob i rzucania siarczystych przeklenstw, wiec z przerazeniem w oczach gdzies pobiegl, po minucie wrocil jakims samochodem, wrzucil jedzenie na tyl i pojechal – mielismy miejscowke przy oknie, wiec moglismy sobie wszystko dokladnie sledzic).
A ja narzekam ze mam stresujaca prace.
nowe jest fajne:)
nawet bardzo!!
Sto lat, ciotka :-)))
dziekowac ;)
bon anniversaire ! Ze statystyk wynika, ze mozesz pomieszkac przez 40 lat ;-)
merci! oby w tym przypadku statystyki mialy racje :)